To co wyobrażone, jest prawdziwe. ♥

Po prostu zamknij oczy i ciesz się rollercoasterem - to jest życie. ~ Zayn Malik

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

PRZEPRASZAM!

Wiem, że dawno nic się tu nie pojawiało, ale pracuję teraz nad serią jednopartów, ze wszystkimi bromansami i nie mam czasu na napisanie choćby krótkiego imagina, czy nawet rozdziału na YMMHR, lub SD. :(  Obiecuję, że pierwszy gotowy shot się tu pojawi. Nie wiem kiedy więc nic nie obiecuję. 

P.S.: Mała prośba, jeśli czytacie imaginy to komentujcie je, ja to wszystko czytam i naprawdę lepiej mi się piszę kiedy widzę waszą obecność. 

Enjoy. xx

piątek, 3 sierpnia 2012

Imagin- Zayn


Czas... Jedni powiedzą, że leczy rany. Ale to nie prawda, on po prostu powoduje, że uczymy się z nimi i bólem jaki wywołują normalnie żyć. Bynajmniej sprawiać takie pozory. Inni powiedzą, że leci szybko, czasem za szybko.Przed tym wszystkim co się stało powiedział bym tak samo. Lecz teraz... Teraz czas dla mnie wlecze się niemiłosiernie. Każdego ranka modlę się już o koniec dnia. Czasem nawet sen mi się dłuży. Sam właściwie nie wiem czego chcę i potrzebuję. Z jednej strony potrzebowałem kogoś, komu mógłbym się wypłakać, komu mógłbym powiedzieć wszystko. Z drugiej strony jednak chciałem być zupełnie sam. Ja i moje myśli. Ten przywilej jednak nie był mi dany. Byłem obserwowany 24h na dobę. Nic nie mogłem zrobić sam. Męczyło mnie to traktowanie mnie jak małe dziecko, które samo nie da sobie rady. Nie chciałem przecież wiele. Chociaż dwie godziny samotności. To było moje największe marzenie na tą chwilę. Chociaż nie, bardziej pragnąłem tego by móc cofnąć czas i przeprowadzić pewne sytuacje zupełnie inaczej. Co dzień, niezmiennie od ponad roku zastanawiałem się dlaczego jedni zdobyli szczęście raz i mają je cały czas, a inni muszą starać się o nie ciągle i choć nie wiadomo jak usilnie to robią, tracą je. I nie chodzi tu o szczęście typu kariera, pieniądze... Myślę o miłości. O tej jedynej osobie, która wprowadza uśmiech na Twoją twarz samą swoją obecnością. O osobie, której potrzeba dotknięcia jest tak silna, a zarazem naturalna jak oddychanie. Utrata takiej osoby z przyczyn innych niż naturalna śmierć, boli niewyobrażalnie. Ale to nie jest ból fizyczny. To cierpienie duchowe. Gorsze od wszystkiego. Wolałbym stracić wszystko. Być bezdomnym, mieszkać pod mostem, ale żyć u boku tej osoby, która samą swoją obecnością dawałaby mi schronienie. Dawałaby je mojemu sercu, mojej miłości. Właśnie miłość. Uczucie najwspanialsze, czyste i bezinteresowne. Cieszy tylko odwzajemnione. Samotne kończy wiele młodych egzystencji. Odrzucone sprawia ból i przesłania wszystko. Tam gdzie zaczyna się miłość, kończy się logiczne myślenie. Mózg i serce z reguły nie mają wiele wspólnego w postrzeganiu świata. Dlatego ludzie są różni. Jedni patrzą rozumem inni sercem. Co jest lepsze? Nie wiem. Prawdziwa miłość to ta, która jest pierwsza. Pierwsza i ostatnia. Taka do grobowej deski. Tylko czemu czasem ta grobowa deska pojawia się tak szybko? Dlaczego to ja musiałem stracić sens mojego istnienia?Czy ja Zayn Malik zrobiłem komuś coś naprawdę, że zostałem tak dotkliwie ukarany? Od tamtego dnia nie wierzyłem już ani w miłość, ani w szczęście. Właściwie w nic nie wierzyłem. Po prostu żyłem, czekając z utęsknieniem na śmierć. Straciłem najważniejszą osobę mojego nędznego życia.

' Ciepłe wiosenne popołudnie. Lubiłem tę porę roku. Wszystko budziło się do życia. Dookoła pary zakochanych okazujące sobie czułości. Siedziałem w małej kawiarence, popijając mrożoną herbatę. Mieliśmy się spotkać. Czekałem na panią mojego serca. Spóźniała się już 15 minut. Byłem zdziwiony bo nigdy jej się to nie zdarzało. Zawsze była dokładna i punktualna. Perfekcjonistka. Zamówiłem już kolejną porcję napoju. Minuty uciekały, a jej jak nie było, tak nie było. Zdenerwowany spojrzałem na ekran telefonu 17.35. 35 minut po czasie. Żadnej wiadomości, żadnego telefonu. Wysłałem do niej kilka esemesów, ale na żadnego nie dostałem odpowiedzi. Dzwoniłem, ale nie odbierała. Czułem, że coś się stało, że coś jest nie tak... '

Jak zwykle to cholerne przeczucie się sprawdziło!

' ... Wróciłem do domu zmartwiony i pełen obaw. Jeszcze nigdy nie zdarzyła się taka sytuacja... '

Jeszcze wtedy nie wiedziałem jak trafne były moje obawy. Jak bardzo chciałem się mylić. Jak bardzo chciałem cofnąć wskazówki tykającego zegara i umówić spotkanie godzinę wcześniej. Godzina, tyle dzieliło mnie od tego by żyć długo i szczęśliwie u jej boku. Godzina, to sprawiło, że nie ma jej już obok, choć wiem, że się o mnie teraz troszczy.

' ... Siedziałem w domu jak na szpilkach. Ona ciągle się nie odzywała. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Z nikim nie rozmawiałem. Chciałem wiedzieć tylko co się z nią dzieje. Chciałem dowiedzieć się co spowodowało, że nie przyszła. Nie potrafiłem przestać myśleć o tym co mogło się stać. Czekałem jak na zbawianie na jakąś informację. W końcu usłyszałem zbawienny dźwięk. Otworzyłem wiadomość od jej matki. Przeczytałem ją raz, ale nie uwierzyłem. Przeczytałem drugi raz, znacznie wolniej, analizując każde słowo wystukane klawiaturą telefonu przez rodzicielkę mojej miłości. Ale ja wciąż nie mogłem uwierzyć. Nie docierał do mnie zawarty w wiadomości przekaz. Udałem się do miejsca wskazanego przez moją niedoszłą teściową. Zobaczyłem ją tam. Wyglądała tak spokojnie. Jej długie kasztanowe loki okalały delikatną i bladą twarz. Jej zawsze malinowe, pełne wargi stały się sine. Powieki przymknięte jakby tylko spała. Wszystko było by w porządku gdybym nie znajdował się w kostnicy. Ona umarła, zostawiła mnie. Szła na spotkanie ze mną. Weszła na ulicę i nie zauważyła jadącego TIRa. Facet próbował hamować, ale na wiele to się nie zdało. Zginęła na miejscu. Kiedy dotarły do mnie słowa lekarza straciłem kontrolę nad własnym ciałem. Opadłem bezwładnie na kolana, a moje serce pękło na miliny kawałeczków, które wciąż kochały. Płakałem bardzo długo. Nie wiem skąd, nagle koło mnie zjawili się chłopcy i zabrali mnie do domu.'

Od tamtego dnia wiele się zmieniło. Zmieniło się moje postrzeganie świata. Zacząłem udawać, że żyję i że jest dobrze. Lecz tak naprawdę moja dusza umarła wraz z jej ostatnim oddechem, ostatnim uderzeniem jej serca. Moje ciało sprawiało wrażenie żywego, dbającego o siebie chłopaka. Naprawdę to były tylko pozory. Prawdą było, że nie dawałem już sobie rady sam ze sobą. Prawdą było, że od tamtego dnia nie napisałem ani jednej piosenki...

' Dzień jej pogrzebu to był najgorszy dzień mojego życia. Jej zimne ciało położone w dębowej trumnie. Ubrana była w swoją ulubioną sukienkę z czerwonego jedwabiu. Dostała ją ode mnie na naszą rocznice. Gdybym wiedział, że to będzie ostatnia sukienka w jakiej ją zobaczę... Kiedy zamknęli trumnę nie mogłem już wytrzymać. Rozpłakałem się jak dziecko, dobrze że moi przyjaciele byli przy mnie. Podczas zakopywania jej ciała nie panowałem nad sobą. Krzyczałem żeby przestali, że ona tylko śpi i zaraz się obudzi. Prosiłem żeby mi ją oddali, żeby mi tego nie robili. Klęczałem na trawie i przez łzy obserwowałem jak co raz większe ilości ziemi pokrywały trumnę mojej ukochanej. Nie potrafiłem się podnieść, nawet jeśli chciałem. Czułem, że tak jestem bliżej niej. Kiedy wszyscy już poszli, ja nadal klęczałem w tym samym miejscu. Dławiąc się własnymi łzami mówiłem jak bardzo ją kocham, jak tęsknie i że chcę żeby wróciła. Przepraszałem, że przeze mnie spotkało ją coś tak strasznego, przepraszałem że mnie przy niej nie było. Krzyczałem, że to ja powinienem tam leżeć, bo ona na to nie zasłużyła...'

Gdyby nie Liam i jego wsparcie tamtego dnia, pewnie wciąż bym tam siedział. I już był z nią w niebie. Ale on mi pomógł. Po prostu przytulił mnie i płakał razem ze mną. Wtedy poczułem, że dla kogoś jestem jeszcze ważny, że muszę żyć bo mam Ich. Moich przyjaciół i oni mi pomogą. Li próbował mnie zrozumieć, dlatego nic nie mówił. Nie używał formułek 'wszystko będzie dobrze', 'ułoży się', 'znajdziesz inną'. On tylko... właściwie, aż był. To jednak nie wymazało z mojej pamięci, ani z mojego serca tej dziewczyny. Niall mówił że, to dobrze. Że powinienem pamiętać te dobre chwile i cieszyć się nimi. Powtarzał: 'ona chciałaby żebyś znalazł szczęście'. Wiedziałem to, ale jakoś nie potrafiłem się bez niej cieszyć. Przez pierwsze dwa miesiące każdą noc przepłakiwałem. Nie jadłem, ani nie piłem prawie nic. Tylko paliłem co odbijało się na moim zdrowiu. Nawet śpiewać nie chciałem. Kolejne miesiące przynosiły coś w rodzaju częściowego ukojenia. Zacząłem w miarę normalnie funkcjonować. Śpiewałem, koncertowaliśmy, zacząłem się nawet szczerze uśmiechać, czasem... Nie zawsze chodziłem z wymuszonym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy tylko po to, żeby cały świat myślał, że jest dobrze. Powoli zaczynałem żyć. Lecz kiedy wracaliśmy do domu, znów zamykałem się w moim własnym świecie. Oglądałem nasze wspólne zdjęcia i popłakiwałem. Wspomnienia z jednej strony były czymś co cieszyło, lecz kiedy rzeczywistość dobitnie dawała do zrozumienia, że więcej takich nie będzie, znów pojawiał się smutek. 23 dnia każdego miesiąca chodziłem na cmentarz. Zanosiłem jej bukiet herbacianych róż. Uwielbiała je. Starałem się nie płakać na samą myśl o niej. Ale nie zawsze się udawało. Były takie dni kiedy zwyczajnie potrzebowałem tego by się rozryczeć, tak na dobre. Dawało mi to swoiste oczyszczenie, gdy w mojej głowie nagromadziło się zbyt dużo myśli. Potem mogłem zwyczajnie wstać i żyć dalej. Mierzyć się z problemami codzienności jak każdy. Nie mogę powiedzieć, że bolało mniej każdego dnia. Z czasem po prostu ból stawał się co raz mniej zauważalny. Moje uczucie, które do niej żywiłem nie malało, ale pozwalało mi zacząć funkcjonować. Wiedziałem, że ona ze mną jest. Obserwuje mnie i na pewno nie pozwoli mi dokonać złego wyboru... Ostatnio w moim życiu coś się zmieniło.

'23 kwietnia, minął już rok. Jak w każdą rocznice poszedłem do kwiaciarni i kupiłem bukiet herbacianych róż. Był inny niż poprzednie, składał się z 365 róż symbolizujących każdy mój dzień bez jej obecności. Potem udałem się na cmentarz. Kucnąłem przy marmurowym pomniku i włożyłem kwiaty do wody. Posiedziałem tam chwilę, przeprowadzając w głowie konwersacje z nią. Wychodząc z cmentarza wpadłem na płaczącą dziewczynę. Blondynka, włosy miała długie i lekko falowane. Zapłakane i smutne oczy w kolorze letniego, bezchmurnego nieba. Stało się coś czego dawno nie doświadczyłem. Moje serce zabiło szybciej. Przeprosiłem Blondynkę i zapytałem dlaczego płacze. Dziewczyna nie wiedząc kim jestem, nie znając mnie opowiedziała mi o tym jak została porzucona przez chłopaka, którego kochała. Powiedziała, że ona się nią bawił. Nie wiem nawet dlaczego miałem ochotę go znaleźć i osobiście zabić. Zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedziałem jej o wszystkim co wydarzyło się w moim życiu przez ostatni rok, nie wiedząc nawet jak ma na imię. Przy niej czas znów zaczął biec. Spędziliśmy razem cały dzień. Śmiałem się razem z nią jak z nikim od roku. Wieczorem odprowadziłem ją do domu. Mieszkała niedaleko nas. Wymieniliśmy się numerami telefonów. Zapytałem w końcu jak ma na imię. Ona uśmiechnęła się tylko i powiedziała '[t.i.]'. Gdy zniknęła za drzwiami skierowałem się do domu. Wszedłem uśmiechnięty do salonu. Usiadłem między Louisem, a Harrym. Wszyscy patrzyli na mnie jakbym miał coś na twarzy. Ja na to uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i powiedziałem tylko 'chyba się zakochałem'...'

Od tamtego dnia dużo się zmieniło. Każdą wolną chwilę spędzam z [t.i]. Wiem, że z naszym spotkaniem 23 kwietnia wiele wspólnego ma moja nieżyjąca miłość. Znów kochałem, a co najważniejsze, byłem kochany. Już od dwóch tygodni ja i [t.i] jesteśmy razem. Ta dziewczyna od pierwszej chwili zawróciła mi w głowie. Kiedy zobaczyłem ją smutną i zapłakaną przysiągłem sobie, że nigdy więcej nie dopuszczę do tego, aby ona płakała. Oczywiście nie zapominałem o tym co się stało, ale teraz patrzę na to inaczej. Nie jestem sam. Mimo to, że jeszcze nie znam odpowiedzi na wiele pytań, jestem szczęśliwy. Siedziałem z [t.i] na ławce. Dziewczyna przytulała się do mnie, a ja ją obejmowałem. Spojrzałem w niebo, uśmiechnąłem się i szepnąłem ciche 'dziękuję', a w odpowiedzi delikatny, wiosenny wiatr musnął moją twarz.

___________________________________________________________________

Witam z kolejnym imaginem. :D
Jak się podoba? 
Mam ostatnio jakąś blokadę twórczą jeśli chodzi o imaginy. xd
Dużo piszę na Suicide Diarie i tam też Was zapraszam na rozdział 1. :)

Enjoy. xx 

Maaluutkaax33
 




wtorek, 24 lipca 2012

Imagin- Niall



Ty i Niall przyjaźnicie się od dzieciństwa. On jest od Ciebie rok starszy. Zawsze był w stosunku do Ciebie bardzo opiekuńczy i troskliwy. Był Twoim starszym bratem, którego nie miałaś, a bardzo tego pragnęłaś. Dziś są Twoje osiemnaste urodziny. Kiedy się obudziłaś czekał już na Ciebie esemes od Blondyna:

Nialler.:*:
Dzień dobry Słonko.;) Napisz jak wstaniesz.:* xx

Mimowolnie uśmiechnęłaś się do ekranu i odpisałaś od razu.

Ja:
Hei Blondasku.:* xx

Szybko dostałaś odpowiedź.

Nialler.:*:
Szykuj się, zaraz u Ciebie będę.:* I zabieram Cię.;) xx

Odpisałaś mu szybkie 'ok.<3' i poszłaś do łazienki się przyszykować. Po szybkim i zimnym prysznicu, który orzeźwił Twoje zaspane jeszcze ciało, wysuszyłaś i ułożyłaś swoje długie włosy i zrobiłaś delikatny makijaż. Stanęłaś przed szafą w swoim pokoju i nie miałaś pojęcia co na siebie włożyć. Nagle orzechowe drzwi Twojego pokoju otworzyły się, a w progu staną nie kto inny jak Niall. Kiedy chłopak ujrzał Ciebie w samej bieliźnie zarumienił się lekko
- Oj przepraszam - cofnął się
- Chodź tu! Już mnie nie raz w bikini widziałeś przecież - zatrzymałaś go
- No w sumie..- staną przed Tobą z szerokim uśmiechem na jego słodkiej buźce - cześć - objął Cię w pasie i musnął Twój policzek. Wtuliłaś się w niego.
- Pomóż mi się ubrać - pociągnęłaś go w stronę szafy
- Chyba jesteś na tyle duża, że dasz radę sama, co? - zaśmiał się
- No nie o to mi chodziło! - klepnęłaś go w ramię
Ostatecznie ubrałaś się w czerwone rurki, biały t-shirt z nadrukiem, szarą bejsbolówkę i białe conversy. Nialler wpatrywał się w Ciebie jak zahipnotyzowany. Jego tęczówki w kolorze oceanu penetrowały Twoje oczy. Zmierzył Cię od stóp do głowy. Już od jakiegoś czasu wiedziałaś, że kochasz tego Irlandczyka. Kochasz go lecz nie jak przyjaciela, czy brata. Kochałaś go miłością pierwszą, prawdziwą i czystą. Jego bliskość była dla Ciebie niezbędna. Każda chwila spędzona z nim była wspaniała i bogata o nowe wspomnienia i doświadczenia. Nigdy się z nim nie nudziłaś. W jego towarzystwie na Twojej twarzy zawsze gościł uśmiech. On dawał Ci to czego nikt inny nie był w stanie Ci dać, szczęście. Szczęście z przebywania chociażby w swoim towarzystwie. Z nim poszła byś wszędzie. Milczenie z blondynem było o tysiąckroć wspanialsze niż najlepsze rozrywki z kimś innym. Z letargu wyrwało Cię ciepło dłoni Horana na Twojej.
- To idziemy - chłopak pociągnął Cię za rękę
- Gdzie? - byłaś jak zwykle ciekawska
- Zobaczysz! Urodzinowa niespodzianka - otworzył przed Tobą drzwi samochodu
- Powiedz mi, proszę! - męczyłaś go całą drogę, gdyż Twoja niecierpliwość brała już górę.
Samochód zatrzymał się przed nieznanym Ci budynkiem. Niall zawiązał Ci oczy, objął ramieniem i prowadził gdzieś. Szliście po jakichś schodach, później poczułaś już tylko wiatr rozwiewający Twoje włosy. Blondyn zdjął Ci opaskę z oczu. Staliście na dachu wysokiego budynku. Po środku stał nakryty stół. A dookoła pełno było Twoich ulubionych herbacianych róż. Stałaś i nie wiedziałaś co powiedzieć. Usiedliście przy stole i zjedliście naleśniki z czekoladą.
- [T.I] muszę Ci coś powiedzieć - zaczął, widziałaś że się denerwuje. Popatrzyłaś na niego zachęcająco
- No wykrztuś to z siebie - zaśmiałaś się melodyjnie
- Kocham Cię, ale nie jak siostrę czy przyjaciółkę. Kocham Cię jak nikogo jeszcze nigdy nie kochałem. Kiedy jestem z Tobą to nie mogę się nie uśmiechać. Sprawiasz, że każdy mój dzień nabiera kolorów. Gdy nie widzę Cię chociaż przez jeden dzień to tęsknie tak cholernie, że nie potrafię sobie znaleźć miejsca. Nie zasnę jeśli wcześniej nie upewnię się czy Ty leżysz już spokojnie w łóżku i czy jesteś bezpieczna. Rano jedyne czego chcę to usłyszeć Twój głos, zobaczyć Twój śliczny uśmiech. Jesteś moim całym światem, moim życiem, sercem i tlenem - patrzył Ci prosto w oczy mówiąc każde słowo. Byłaś zaskoczona i jednocześnie szczęśliwa jak nigdy w życiu. W Twoich oczach pojawiły się łzy szczęścia.
- Nialler... - zaczęłaś
- Ja wiem, że dla Ciebie może jestem i zawsze będę tylko przyjacielem, ale musiałem Ci to powiedzieć - wylewał z siebie potok słów, który zupełnie do Ciebie nie docierał
- Niall! Daj mi dokończyć! - przerwałaś jego monolog
- Przepraszam - spuścił głowę
Ujęłaś jego twarz w dłonie i uśmiechnęłaś się.
- Kocham Cię głupku - w jego niebieskich oczach pojawiły się iskierki radości, które tak bardzo kochałaś. Blondyn położył dłoń na Twoim policzku i złożył na Twoich ustach delikatny, a zarazem wrażający jego wszystkie uczucia pocałunek. Wyjął z kieszeni małe granatowe pudełeczko, a z niego złotą bransoletkę. Niall założył Ci ją.
- [T.I] chcesz ze mną być? - zapytał z nadzieją w oczach
- No nie wiem, nie wiem - droczyłaś się z nim - Oczywiście, że chcę! Nawet nie wiesz jak bardzo! - rzuciłaś mu się na szyję i pocałowałaś go namiętnie
- Teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - pocałował Cię w czoło

Od tamtej pory Ty i Twój słodki Irlandczyk jesteście szczęśliwą parą. Jesteście nie rozłączni. Kochacie się i dajecie przykład innym jak wygląda związek idealny. Planujecie wspólną przyszłość, ślub i gromadkę małych Horanków.

____________________________________________________________________

Moim zdaniem najgorszy imagin jakiego napisałam. 
Ale wrzucam, żeby nie było.

Maaluutkaax33

czwartek, 12 lipca 2012

NOWY BLOG!

Nowy blog o Niamie. : ) http://suicide-diaries-niam.blogspot.com/ wchodzimy, czytamy i odpowiadamy na pytanie pod prologiem. :) Liczę na Was. :D

Maaluutkaax33

środa, 11 lipca 2012

Imagin- Louis

Ty i Louis jesteście ze sobą od półtora roku. Byliście naprawdę szczęśliwi, ale coś przerwało waszą sielankę. Louis nagle zaczął często znikać z domu, całe noce spędzał po za domem. Pewnego dnia dostałaś od niego esemesa, którego treść momentalnie zburzyła Twój cały świat. Czytałaś go kilka razy, za każdym razem miałaś nadzieję że może coś źle przeczytałaś. Że może źle zrozumiałaś jego wiadomość. Jednak Twoje nadzieje odeszły kiedy za każdym podejściem okazywało się że wszystko się zgadza. Napisał, że już Cię nie kocha, że ma inną i że to koniec. Poczułaś ucisk w sercu i kopnięcie. Kopnięcie Twojego...Waszego maleństwa. Byłaś w szóstym miesiącu ciąży. Miałaś urodzić Tomlinsonowi syna, którego tak bardzo zawsze chciał mieć. Mieliście dać mu na imię Tommy i wspólnie tworzyć szczęśliwą i pełną rodzinę. Zrobiło Ci się słabo. Oparłaś się o blat biurka i zaczęłaś głaskać po brzuchu, w kółko szepcząc do swojego jedynego już teraz skarba, że wszystko będzie dobrze, że dacie sobie radę. Usiadłaś na krześle i wciąż myślałaś o tym, że on tak nagle Cię zostawił. Po Twoich bladych policzkach popłynęły gorzkie zły rozpaczy. Czułaś się jakby ktoś wyrwał pół Twojego serca, a ta druga została tylko dla Tommyego. Nie wiedziałaś jak to dalej będzie wyglądało, jak dasz sobie radę, ale musiałaś wierzyć i żyć dalej. Jeśli nie dla siebie to dla dziecka. Dziecka które było owocem waszej miłości. Przynajmniej tak uważałaś. Wiedziałaś, że ono zawsze będzie Ci przypominać o Louisie. Podniosłaś się powoli i poszłaś do łazienki. Wzięłaś ciepły prysznic, przebrałaś się w piżamę i położyłaś do łóżka. Leżałaś na boku z podkurczonymi nogami, dłonią głaskałaś swój spory brzuszek i patrzyłaś za okno. Rozgwieżdżone, bezchmurne niebo. Patrzyłaś się tylko na jedną gwiazdę, tylko ona przykuwała Twoją uwagę. Sama nie wiedziałaś dlaczego. On też nie spał. Leżał w łóżku obok dziewczyny do której nie czuł nic. Ale musiał to zrobić, dla dobra Twojego i dziecka. Patrzył w niebo z nadzieją że może nie śpisz, że może patrzysz na tę samą gwiazdę co on. Tak się działo. Złączył was niczym w spojrzeniu, mały i mocno błyszczący punkcik na tle granatowego nieba. Niczego nie świadomi patrzyliście się w niego tak jakbyście patrzyli sobie w oczy. Louis tęsknił za Tobą, brakowało mu Ciebie, brakowało mu Was obojga. Kochał Ciebie i kochał Tommyego. Chciał znów móc położyć rękę na Twoim brzuchu i poczuć jak Mały przypomina o swojej obecności. Znów chciał mówić jak bardzo Was kocha i jak bardzo mu na Was zależy. Brakowało mu Twoich ust, uśmiechu, humorków i zachcianek które miewałaś o każdej porze, ale ona zawsze je spełniał. Chciał żebyś miała wszystko czego tylko potrzebujesz i chcesz. Ale Ty chciałaś tylko jego. Jego dotyku, głosu i uśmiechu. Teraz on był Twoją jedyną zachcianką. Zachcianką której nikt nie spełni. Rozmyślałaś jeszcze długo wciąż patrząc na gwiazdkę. Próbowałaś wyobrazić sobie swoje życie bez niego. Ale na próżno. Nie udawało Ci się to. W końcu otulona wspomnieniami zasnęłaś. Kolejny dzień nie zapowiadał się dobrze. Wstałaś, czułaś się fatalnie. Miałaś wrażenie, że Tommy odczuwał brak ojca. Był nie spokojny i strasznie się wiercił. Nie wiedziałaś co ze sobą zrobić. Kręciłaś się smętnie po domu i szukałaś jakiegoś sensownego zajęcia. W skupieniu i zamyśleniu oglądałaś wszystkie wasze zdjęcia. Analizowałaś w głowie każdy szczegół, każde wspomnienie. Po Twojej smutnej twarzy spływały kolejne porcje łez. Potrzebowałaś teraz kogoś do kogo mogłabyś tak po prostu się przytulić i wypłakać. Niby przyjaźniłaś się z chłopakami z zespołu, ale nie chciałaś im zabierać czasu. Czułaś jakbyś została sama. Przez kolejne blisko trzy miesiące potrafiłaś przesiedzieć cały dzień oglądając wasze wspólne zdjęcia. Codziennie te same. Codziennie te same wspomnienia wracały i każdego dnia z większą siłą. Nie widziałaś go już trzy miesiące. Tęskniłaś, chciałaś go. Potrzebowałaś go jak powietrza. Za tydzień miałaś termin porodu. Cieszyłaś się z tego, że Twoje maleństwo w końcu będzie na świecie i będziesz mogła je przytulić.

--- tydzień później ---

Właśnie urodziłaś. Tommy był zdrowym i silnym chłopcem. Trzymałaś go w ramionach. Był podobny do Louisa. Oczy, uszy, nos, usta, kształt twarzy, kolor włosów. Cały Lou. Na samą myśl o nim zachciało Ci się płakać. Usłyszałaś ciche pukanie. Do sali wszedł Liam, Zayn, Niall i Harry. Uśmiechnęłaś się do nich i spojrzałaś na Tommyego. Chłopcy pogratulowali Ci i powiedzieli że mały wygląda jak mini BooBear. Na to określenie momentalnie posmutniałaś. Chłopcy spojrzeli po sobie. Harry namiętnie z kimś esemesował, a na jego twarzy malowało się zdenerwowanie. Rozmawialiście jeszcze trochę. Chłopaki powiedzieli Ci, że zawsze możesz na nich liczyć i służą Ci pomocą w każdej sytuacji. Podziękowałaś im, a w tym momencie do szpitalnego pomieszczenia wpadł zdyszany Louis. Z jednej strony ucieszyłaś się, bo bardzo za nim tęskniłaś, ale patrząc na to inaczej wolałabyś żeby jednak nie przychodził. Teraz wszystko do Ciebie wróciło. Louis podszedł powoli do Twojego łóżka. Kiedy zobaczył Tommyego uśmiechnął się szeroko, w sposób który tak bardzo kochałaś. Usłyszałaś jak Tomlinson wyszeptał: mój syn. W jego oczach, podobnie jak w Twoich pojawiły się łzy. Louisa rozpierała radość i duma. Chciał wrócić, chciał być z Wami każdego dnia. Chciał widzieć jak jego potomek się rozwija. Ale wiedział, że to może się źle skończyć. Odszedł od Ciebie dla Twojego dobra. Dziewczyna dla której Cię zostawił groziła mu że coś Ci zrobi. Tobie i dziecku, a tego by nie przeżył. Spojrzał na Ciebie, widział to jak bardzo Cię zranił, chciał to naprawić, za wszelką cenę. Poprosił chłopaków o wyjście z Twojej sali, oni uśmiechnęli się tylko porozumiewawczo i wyszli. Lou usiadł koło Ciebie i zaczął tłumaczyć Ci całą sytuację jaka wtedy zaszła. Słuchałaś go uważnie, ani razu nie przerywając jego mowy. Słuchałaś go i płakałaś. Płakałaś, ale ze szczęścia że ojcem Tommyego i wybrankiem Twojego serca jest właśnie Tomlinson. Położyłaś chłopczyka do szpitalnej kołyski. Podeszłaś do Lou i przytuliłaś go mocno. Nad swoim uchem usłyszałaś: Kocham Cię. Wtuliłaś się w szatyna jeszcze bardziej. Wasze usta po długiej rozłące znów się spotkały. Poznawaliście swoje wargi i podniebienia na nowo. Oderwałaś się od chłopaka i poprosiłaś tylko o jedno; żeby już nigdy Cię nie zostawiał. On przysiągł Ci to.

Całą sprawę z groźbami i szatniarzem Louis zgłosił na policję. Znów jesteście razem i jesteście szczęśliwi. Wasz synek rośnie i z każdym dniem jest coraz bardziej podobny do Tomlinsona. Po kilku miesiącach Lou Ci się oświadczył, a Ty się zgodziłaś. Zostałaś panią Tomlinson i wspólnie tworzyliście pełną i szczęśliwą rodzinę. Mimo upływu lat wciąż zachowujecie się jakbyście dopiero się poznali. Urodziło wam się jeszcze dwoje dzieci. Byliście ze sobą już zawsze, i zawsze szczęśliwi.

_______________________________________________________

Proszę bardzo kolejny imagin. :D 

Maaluutkaax33


niedziela, 8 lipca 2012

Imagin- Zayn


Zayn Malik, Twój brat. Najlepszy brat na świecie, tak go nazywałaś. Ale teraz już nie mogłaś. Kariera go zmieniła. Nie było już waszych rozmów i spędzania całych dni razem. Lubiłaś kiedy Zayn Ci śpiewał, nie raz go namawiałaś żeby poszedł do X Factora. W końcu posłuchał. Teraz tego żałowałaś. Straciłaś brata. Nie odzywał się do Ciebie już prawie od roku. On był dla Ciebie jak bratnia dusza. Mówiłaś mu o wszystkim, był Twoim najlepszym przyjacielem. Nie byliście połączeni tylko więzami krwi, ale też sercami. Kochałaś go najbardziej na świecie. Nadal go kochasz. Jest dla Ciebie najważniejszy. Ciągle myślisz o tym co teraz robi, wielu rzeczy o nim dowiadujesz się z internetu. Tęskniłaś za nim bardzo. Bolało Cię to, że osoba którą kochałaś najbardziej i bezgranicznie jej ufałaś porzuciła Cię bez słowa, z dnia na dzień. Zawsze powtarzał, że jesteś najważniejsza i że nigdy Ciebie nie zostawi. Zostawił. Od czasu wyjazdu Zayna stałaś się zamknięta w sobie, całe dnie przesiadywałaś w domu. Nikt nie mógł do Ciebie dotrzeć. Cały czas powtarzałaś że tylko on Ciebie rozumie. Nie chciałaś z nikim rozmawiać. Żyłaś w swoim świecie. Każda ściana Twojego pokoju zapełniona była waszymi zdjęciami, każde z nich znałaś doskonale... Twój wzrok zatrzymał się na fotografii przedstawiającej Ciebie i Zayna kiedy byliście dziećmi. Ty miałaś wtedy 5 lat, a Zayn 7. Pamiętałaś to jakby to było wczoraj...

Rodzice zabrali was nad jezioro. Bawiliście się wspólnie na brzegu. Brat cały czas upominał Cię żebyś nie wchodziła do wody i uważała na siebie. Byłaś mała i bawiło Cię zachowanie Zayna. Kiedy chłopak poszedł do rodziców, postanowiłaś zrobić mu na złość i weszłaś do wody. Gdy Mulat ujrzał co zrobiłaś przybiegł do Ciebie, wziął Cię na ręce i wyniósł na plażę. Powiedział Ci wtedy bardzo poważnym i 'dorosłym' tonem, że nie powinnaś tego więcej robić, bo coś może Ci się stać. Przytaknęłaś mu tylko z uśmiechem i przytuliłaś do niego mocno. Już jako mała dziewczynka wiedziałaś, że zawsze możesz na niego liczyć. Kiedy ktoś na podwórku Ci dokuczał Zayn zawsze Cię bronił. Znów zajęliście się zabawą w pisaku. Nagle podszedł do was chłopak w wieku Twojego brata i bezczelnie zepsuł Twoją budowlę z piasku. Rozpłakałaś się, a Zayn popchnął chłopca na piasek, usiadł na niego i zaczął okładać pięściami. Wasi rodzice podbiegli do bijących się chłopców i zabrali Zayna. Było Ci smutno, ale jednocześnie byłaś dumna że masz takiego starszego brata jak on. Malik podszedł do Ciebie zapytał czy wszystko dobrze i przytulił. Wytarł Twoje mokre od łez policzki i pociągną za rękę do rodziców. Tam dostaliście pieniądze i poszliście na lody. Kupiliście swoje ulubione i zabraliście się za jedzenie. Śmiałaś się z brata, którego buzia była cała w lodach. Sama też czysta nie byłaś. Zayn wytarł Ci buzię i to samo uczynił ze swoją. Całą drogę powrotną do rodziców brat trzymał Cię za rękę...

Pod wpływem tego wspomnienia zrobiło Ci się jeszcze smutniej. Nie rozumiałaś dlaczego on się do Ciebie nie odzywa. Położyłaś się na łóżku i leżałaś bezwładnie. Po Twojej smutnej twarzy ściekały miliony słonych kropelek. Twoje serce rozrywało się na miliony kawałeczków. Czułaś że nie dajesz sobie bez niego rady. Zawsze byliście nie rozłączni. Wszyscy zawsze mówili, że nie znają tak zgranego rodzeństwa jak wy. A tu taka niespodzianka. On tak zwyczajnie przestał się do Ciebie odzywać i zerwał jakikolwiek kontakt. Dzwoniłaś do niego, nagrywałaś mu się na pocztę, pisałaś i nic. Żadnego odzewu. W końcu przestałaś to robić. Wiedziałaś, że nigdy tego nie zrozumiesz. Przecież obiecał że zawsze będzie przy Tobie, że nie pozwoli Cię skrzywdzić. Byłaś teraz strasznie samotna. Nie ufałaś nikomu w takim stopniu jak jemu. Każdy Twój chłopak był dla niego konkurencją i zawsze z góry go uprzedzał, że jeśli będziesz przez niego płakać to on go znajdzie choćby na końcu świata i zabije własnymi rękoma. Śmiałaś się gdy to mówił, ale on wtedy zawsze Cię przytulał i mówił, że prędzej sam zginie niż pozwoli na to by ktoś zrobił Tobie najmniejszą krzywdę. Ze wspomnień wyrwało Cię puknie do drzwi. Nie ucieszyło Cię to bo pomimo upływu czasu Ty wciąż nie godziłaś się z tym co się stało i wcale nie miałaś ochoty widzieć kogokolwiek. Zawsze gdy ktoś pukał miałaś nadzieję, że to on. Wiedziałaś, że to głupie, ale Zayn sam przecież powtarzał; Nie ważne jak bardzo trudne jest życie, nie trać nadziei. Pukanie powtórzyło się.
- Proszę - mruknęłaś niechętnie łamiącym się głosem, nie podnosząc nawet głowy z poduszki i nie racząc obdarzyć gościa spojrzeniem. Usłyszałaś tylko, że ktoś wszedł, ale nikt się nie odzywał. Poczułaś jak materac koło Ciebie ugina się delikatnie pod czyimś ciężarem. Podniosłaś się lekko. Nie wierzyłaś w to co widziałaś. Te włosy, te brązowe tęczówki, pełne smutku, które przepraszały samym spojrzeniem i przygryziona dolna warga. Do Twoich oczu naszło jeszcze więcej łez.
- [T.I] wiem, że pewnie nie chcesz mnie widzieć, ale przyszedłem żeby Cię przeprosić. Tęskniłem za Tobą przez cały ten czas, bardzo tęskniłem - spojrzał na Ciebie
- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego mnie zostawiłeś? - łkałaś coraz bardziej
- Bo miałbym dla Ciebie mniej czasu niż zawsze, dużo mniej. Myślałem, że tak będzie lepiej, że może zapomnisz...
- Jak mogłabym o Tobie zapomnieć Zayn! Jesteś moim bratem! Moim najlepszym przyjacielem od zawsze! - przerwałaś mu - Nawet nie wiesz co ja przeżywałam bez Ciebie!
- Przepraszam, wiesz, że ostatnią rzeczą jakiej chciałem to skrzywdzić Ciebie. Kocham Cię nad życie. Przysięgam Cię że teraz wszystko wróci do normy. Zabieram Cię z Bradford do Londynu. Będziesz mieszkać ze mną, jeśli chcesz oczywiście - ujął Twoje dłonie - rodzice się zgodzili, ale ja Cię do niczego nie zmuszam
- Ale ja chcę z Tobą jechać. Chcę żeby było jak dawniej. Chcę odzyskać brata - powiedziałaś i przytuliłaś się do niego
- Nigdy mnie nie straciłaś Skarbie - wtuliliście się w siebie - jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i pamiętaj o tym. Już nigdy Cię nie zostawię, nigdy - przytulił Cię mocniej, a Ty wiedziałaś, że teraz wszystko będzie już dobrze.

Przeprowadziłaś się z Zaynem do Londynu, poznałaś chłopaków. Twoje życie wróciło do normy, a Ty i Zayn dalej tworzycie zgrane i nierozłączne rodzeństwo.

________________________________________________________

Na dzisiaj to wszystko. :) 
Jutro lub pojutrze pojawi się coś nowego. 

Maaluutkaax33


One Shot Ziall


Kolejna kłótnia niszczyła nasz związek. Nic nie było już jak wcześniej. Z każdym dniem było gorzej. Leżałem właśnie sam w łóżku czekałem na niego. Pewnie znów wróci pijany. Nie myliłem się. Do pokoju wpadł nawalony Zayn. Spojrzałem na niego z wyrzutem. Jutro znów mi obieca, że więcej tego nie zrobi. A ja zawsze mu wybaczałem, wybaczałem bo kochałem tego idiotę ponad życie. Mimo to, że cięgle mnie ranił ja i tak z nim byłem i cierpiałem. Bolało mnie każde jego kłamstwo i każda zdrada. Ale byłem, byłem zawsze i zawsze będę. On jest całym moim życiem. Nawet gdybym próbował to nie zniósł bym ani chwili bez niego. Mulat położył się koło mnie i objął mnie w pasie. Odsunąłem się od niego.
- Niall przepraszam - mruknął mi do ucha
- Po co mnie przepraszasz skoro rano nie będziesz nic pamiętał, a wieczorem znów będziesz miał mnie gdzieś i pójdziesz się nachlać!? - zapytałem siadając sztywno na łóżku
- Wiesz, że Cię kocham - Zayn przytulił mnie od tyłu
- To dlaczego mi to robisz? Wiesz jak ja się czuję? - po policzkach pociekły mi łzy
- Skarbie nie płacz proszę. Nie chcę żebyś płakał przeze mnie - Malik zaczął całować mnie po szyi
- Przestań Zayn! - wstałem i przetarłem rękom oczy - czy Ty się kiedyś zmienisz?! Czemu nie może być jak na początku? Nagle się zacząłeś mnie wstydzić? Nic już nie rozumiem! Mówiłeś że mnie kochasz! Że jestem dla Ciebie najważniejszy i że mnie nie zostawisz! A teraz co robisz? Wolisz pójść się najebać niż zrobić coś ze mną! - obraz przed oczami już zupełnie mi się rozmazał.
- Niall to nie jest tak..
- A jak! Jeśli mnie już nie kochasz to mi to powiedz! Jakoś przeżyje! Nie wiem jak, ale przynajmniej będę wiedział na czym stoję! Nie oszukuj mnie bo to boli bardziej! - rozpłakałem się do reszty, nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Uciekłem do łazienki. Wziąłem do ręki żyletkę, już nie raz jej przez niego używałem. Na moim przegubie znajdowała się już część mojej solówki z Another World; Word will be just a word till you bring...

Word will be...

Obiecał mi że nie pójdzie. Znów mnie oszukał. Musiałem coś zrobić, jakoś wyrzucić z siebie tą złość zmieszaną z zawodem i smutkiem. Rzuciła mi się w oczy żyletka. Bez chwili namysłu chwyciłem ostre narzędzie. Nie zastanawiałem się nad tym czy po prostu się potnę czy ułożę moje blizny w jakiś przekaz, który miałby mi całe życie przypominać o cierpieniu zadanym przez tak bliską mi osobę. Wykonałem pierwsze cięcie, a potem kolejne i kolejne. Przy każdej fali bólu widziałem Zayna wracającego pijanego do domu, a później obiecującego mi że więcej tego nie zrobi. Czułem jak ciepła ciecz spływa po moim przegubie brudząc łazienkowe kafelki. Spojrzałem na rany. Mój mózg podświadomie poprowadził srebrne ostrze tak że stworzyło początek zdania które miało być odzwierciedleniem tego co myślę. Word will be... Krew wciąż płynęła zostawiając szkarłatne plamy na moich jasnych spodniach...

...just a word...

Kolejna kłótnia z najważniejszym dla mnie człowiekiem na tej pieprzonej planecie. Ten dzień zapowiadał się inaczej niż wszystkie, tym razem Mulat postanowił, że dotrzyma danego mi słowa i nie pójdzie do klubu. Przytuleni do siebie na kanapie oglądaliśmy film. Było idealnie, dopóki Zayn nie zaczął z kimś namiętnie esemesować. Kiedy pytałem go z kim pisze udzielał mi wymijających odpowiedzi. Musiałem się dowiedzieć o co chodzi i pożałowałem tego. Gdy Malik wyszedł do łazienki złapałem jego telefon i przejrzałem wiadomości. Poczułem już tylko jak miękną mi kolana, a moje serce rozpada się na tysiące małych część. Nie mogłem uwierzyć w to co przeczytałem. Zayn wrócił z łazienki i zastał mnie w tym stanie, jego wzrok skierował się na telefon. Zaczął mi się tłumaczyć, ale ja go nie słuchałem. W tamtym momencie czułem jakby cały mój świat zawalił się. Czułem że nie mam już po co żyć. Znów zamknąłem się w łazience i zaprosiłem moją metalową przyjaciółkę do wspólnego tworzenia. Być może ostatniego. Do mojego mózgu wciąż nie docierała wiadomość, że Malik mógł mnie zdradzić, że osoba, której oddałem serce i całego siebie mogła zrobić mi coś takiego. Nie zastanawiając się długo rozpocząłem dokańczanie mojego dzieła...just a word... Tym razem ból nie był już tak krzepiący. Nic bowiem nie było w stanie zagłuszyć krzyku mojego serca rozłamanego na tysiące kawałków. Ono krzyczało, bo kochało ale miłością niedocenianą...

...till you bring...

Doszliśmy z Zaynem do punktu, w którym kłóciliśmy się o najmniejsze rzeczy. Tak było i tym razem. Przyszedłem do domu z zakupami i zastałem Malika na kanapie w salonie z butelką Jacka Danielsa. Od razu zacząłem mówić mu o tym, że mi obiecał, że jest pieperzonym kłamcą. Wyzwałem go od najgorszych. Uciekłem do pokoju, a Mulat wpadł w jakąś furię. Pierwszy raz w życiu bałem się mojego chłopaka. Zaczął na mnie krzyczeć, rzucać różnymi rzeczami. Płakałem. Prosiłem go żeby przestał, ale on mnie nie słuchał. Powiedziałem w końcu że jest alkoholikiem i musi się leczyć. Wtedy stało się coś czego zupełnie się nie spodziewałem. Zayn mnie uderzył. Jego siarczysty policzek złączył nas w długim spojrzeniu. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, byłem zawiedziony i najzwyczajniej w świecie się bałem. Łzy ciekły po mojej twarzy zostawiając na niej mokre smugi. Bardziej niż policzek zabolało mnie to że w brązowych tęczówkach chłopaka było tylko zdezorientowanie. Wstałem powoli, odsunąłem się od napastnika i po raz kolejny schowałem się w łazience. Wychodząc z pokoju usłyszałem za sobą tylko ciche 'ja nie wiem co się stało, przepraszam'. Będąc z Zaynem słowo przepraszam straciło dla mnie jakąkolwiek wartość. Sięgnąłem do szafki po jedyną rzecz, która mogła ukoić chociaż odrobinę ból spowodowany zachowaniem osoby, którą tak bardzo kochałem. Mimo wszystko. Zawsze zrobił bym dla niego wszystko. Chłód błyszczącego ostrza wyrywał mnie z letargu, ale tylko na chwilę. Kolejne cięcia dawały jakiś wewnętrzny spokój. Gęsta szkarłatna ciecz mozolnie spływała po moim przegubie, nadgarstku i kończyła swą podróż spływając po moich palcach wprost na podłogę. Jeszcze ostatnie dotknięcie żyletki i kolejna część mojego życiowego drogowskazu będzie skończona...till you bring... Mój smutek spowodowany tą sytuacją był wręcz niewyobrażalny. Spojrzałem w lustro zobaczyłem tylko czerwony odcisk ręki Zayna na policzku. Tylko to...

Wspomnienie uderzyły we mnie gdy tylko wziąłem do ręki kilkucentymetrowy kawałek metalu, który przez ostatni miesiąc dawał mi częściowe ukojenie. Dzisiaj postanowiłem ostatecznie zakończyć to co tworzyłem przez poprzednie trzy cięcia. Byłem już wyczerpany psychicznie. Byłem jak liść który opadł z drzewa, skazany na wiatr i to gdzie on go poniesie. Moim wiatrem był Zayn. Moja miłość do niego była chora. Nie potrafiłem od niego odejść, choć wiele razy próbowałem. Doszukiwałem się w pamięci też tych dobrych wspomnień. Stwierdziłem ostatecznie, że przez ostatni czas takich nie było. Ciągłe kłótnie i sprzeczki dawały mi do zrozumienia, że jedyną opcją, aby uwolnić się z mojego niezdrowego dla psychiki i ciała uzależnienia jest, śmierć. Przyłożyłem ostrze do ciała tym razem ból był wręcz nieodczuwalny. Może już się przyzwyczaiłem do cierpienia. Może mi Niallowi Horanowi dane było tylko cierpieć? Rany krwawiły bardziej niż zwykle. Do tych czas gęsta i leniwie płynąca ciecz, stała się wręcz wodnista i szybko spływała po mojej ręce. Czułem się coraz słabszy. Wiedziałem, że muszę skończyć co zacząłem...them to life. Moje powieki stały się nagle nieprawdopodobnie ciężkie. Obraz rozmywał się od łez. Byłem zmęczony, zmęczony życiem. Zmęczony miłością. Zmęczony proszeniem się o miłość. Przegrałem walkę z własnym ciałem. Zamknąłem oczy, by przekonać się o miłości. Zamknąłem oczy, by ich więcej nie otworzyć.

______________________________________________________________

Kocham Tego imagina, to jedna z niewielu rzeczy jaką napisałam i mi się podoba. <3 
Mam nadzieję że Wam też. :) 

Maaluutkaax33


Imagin- Harry


Znowu się pokłóciliście. Masz go już dość. Jego i jego humorków. Tego gwiazdorzenia. Irytuje Cię to, że on myśli że wszystko mu wolno bo jest idolem tysięcy nastolatek. Zdradza Cię na każdym kroku, na każdym wyjeździe. Ale Ty zawsze mu wybaczasz, bo go kochasz. Ale tego wieczora czara goryczy się przelała. Byliście razem w klubie, a on jak gdyby nigdy nic między wami nie było zaczął się obściskiwać z jakąś laką. Patrzyłaś na nich ze łzami w oczach przez dobre parę minut. W końcu Cię zauważył. Spojrzałaś z pogardą w jego zielone oczy i wybiegłaś przed klub. Pobiegł za Tobą.
- [T.I], kochanie poczekaj! - krzyczał, ale go nie słuchałaś
- Odpieprz się! - krzyknęłaś tylko i szłaś przed siebie. Ale on nie dawał za wygraną
- No, ale o co Ci chodzi? Przecież wiesz, że to nic nie znaczyło! Pogadaj ze mną! - prosił
Gwałtownie się zatrzymałaś.
- Mam Cię dosyć Styles! Zdradzasz mnie kiedy tylko możesz! Gwiazdorzysz! Myślisz, że jak jesteś sławny to wszystko Ci wolno?! Że możesz ranić ludzi i się nimi bawić, a oni będę udawali, że nic się nie dzieje, bo Ty jesteś wielki pan Harry Styles?! Jesteś zapatrzonym w siebie gnojkiem! - patrzyłaś mu prosto w w oczy. Kochałaś go i zarazem nienawidziłaś za to jaki jest. Chłopak patrzył na Ciebie tępym wzrokiem. Uderzyłaś w jego czuły punkt. Wiedział, że to już koniec. Że nadużył Twojego serca i właśnie je stracił.
- Kocham Cię - tylko tyle był w stanie Ci powiedzieć
- Nie wierzę w to. To są tylko puste słowa. Harry to koniec. Nie chcę Cię więcej widzieć - powiedziałaś oschle, odwróciłaś się i odeszłaś zostawiając zdezorientowanego lokersa za plecami..

---- tydzień później ----

Od tego co się wydarzyło przed klubem minął tydzień. Harry próbował się z Tobą skontaktować. Ciągle dzwonił, ale go odrzucałaś. Pisał, że Cię kocha i dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego jak Ciebie ranił i że chce to wszytko naprawić, że za Tobą tęskni i teraz naprawdę wie jak bardzo byłaś mu potrzeba i ważna dla niego. Pisał, że jego życie straciło dla niego jakikolwiek sens. Błagał Cię o spotkanie lub jakąkolwiek rozmowę, ale Ty się nie zgadzałaś. Wiedziałaś, że jak zacząłby Cię przepraszać i mówić, że Cię kocha to uległabyś mu jak zawsze. Siedziałaś na parapecie w swoim pokoju z kubkiem gorącej czekolady w rękach i patrzyłaś w bezchmurne niebo. Był piękny letni dzień. Z zamyślenia wyrwał Cię dźwięk muzyki i czyjś smutny śpiew. Poznałaś ten głos od razu. Spojrzałaś w dół. W Twoim ogrodzie stał Harry. Patrzył tęskno w Twoje okno i śpiewał piosenkę, którą sam dla Ciebie napisał. Wasze oczy się spotkały. Widziałaś w jego oczach, że mu zależy. Zeszłaś z parapetu i zbiegłaś na dół. Wyszłaś do ogrodu. Harry stał tam i dalej śpiewał, myślał że odeszłaś bo nie chciałaś go słuchać. Kiedy Cię zobaczył w jego oczach pojawiła się iskierka nadziei i radości. Stałaś kilka metrów od niego.
- Przepraszam. Wiem, że zachowywałem się jak najgorszy gnój i że nie zasłużyłem na Ciebie, ani na Twoją miłość, ale proszę Cię [T.I] nie patrz już tak na mnie. Twoje oczy pełne wyrzutu do mnie i pokazujące mi jak bardzo Cię zraniłem śniły mi się co noc. Nawet nie wiesz jak bardzo nienawidzę siebie za to jaki dla Ciebie byłem. Nie mogę sobie spojrzeć w oczy... Kocham Cię. Kocham jak nikogo nigdy! Nie mogę bez Ciebie wytrzymać. Przysięgam Ci, że nigdy nie spojrzę już na żadną inną dziewczynę, ale daj mi ostatnią szansę - mówił ze łzami w oczach, a Ty słuchałaś go bardzo dokładnie
- To cięgle są słowa, a ja nie wiem czy potrafię... - nie mogłaś dokończyć bo Harry wpił się w Twoje usta. Całował Cię namiętnie i delikatnie jednocześnie. Wkładał w to tyle uczucia jakby chciał Ci wynagrodzić wszystko co zrobił. Na początku nie odwzajemniałaś pocałunku, ale w końcu uległaś.
- A teraz już wiesz? - zapytał odsuwając się tylko na klika centymetrów - Kocham Cię [T.I]
- Też Cię kocham, ale jeśli jeszcze raz mnie zdradzisz to możesz o mnie zapomnieć - powiedziałaś, a on przytulił Cię mocno
Od tamtej pory Harry zmienił się nie do poznania. Byliście najszczęśliwszą parą jaką widział świat. Po kilku miesiącach Harry Ci się oświadczył, a Ty oczywiście się zgodziłaś.

____________________________________________________________

Hope u like it. <3 

Maaluutkaax33



Notka organizacyjna. :)

A więc, witam na moim nowym blogu! :D
Będą się tu pojawiać moje imaginy, o One Direction oczywiście. Kilka już wcześniej dodałam na YMMHR, ale stwierdziłam, że nie będę mieszać opowiadania z innymi rzeczami. Dlatego powstał ten blog. :) 
W komentarzach pod postami możecie pisać swoje opinie (o co bardzo Was proszę.), ale również z kim chciałybyście przeczytać imagina i jakiego (smutny, wesoły, +18, bromance, itd..), a ja postaram się takiego dla Was napisać. :) 

Imaginy z YMMHR wrzucę też tutaj i to jeszcze dzisiaj, a w najbliższym czasie pojawi się coś nowego. Jestem w trakcie pisania 4 imaginów więc będzie co czytać. 

Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu to co będę pisać. : )

Maaluutkaax33